2016-06-25 19:00
W sobotę 25 czerwca w Pałacyku Kasyno będzie można obejrzeć monodram „Donna Kamelia” w wykonaniu Jacka Zienkiewicza. Początek spektaklu o godz. 19.00. Wstęp wolny.
„Donna Kamelia” – monodram na podstawie opowiadania Stanisława Kowalewskiego
występuje: Jacek Zienkiewicz
reżyseria: Waldemar Matuszewski
opracowanie scenograficzne: Barbara Batyra
opracowanie muzyczne: Adam Gzyra
autor plakatu: Dominik Mickiewicz
organizator: Towarzystwo Przyjaciół Brwinowa i Stowarzyszenie Teatr Na Pustej Podłodze
„Donna Kamelia” – marzenie o podróży
Los obchodził się z naszą miejscowością rozmaicie, ale nie można powiedzieć, że na przestrzeni wieków była ona „zapomniana od Boga i ludzi”. Pobudowano kościół, wiodły przez nią ważne szlaki podróżne i pocztowe, Jarosław Iwaszkiewicz przypomina też o Drodze Królewskiej. Niewątpliwym błogosławieństwem dla rozwoju naszego miasteczka było wytyczenie i budowa linii Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. To był rok 1845. Podzieliła ona ówczesną wieś na dwie części: północną i południową. Stacja i jej peron stały się niejako sercem szybko rozwijającej się od tej pory miejscowości.
Autor „Donny Kamelii” – Stanisław Kowalewski, tutaj urodzony (w roku 1918) i mieszkający przez większość swego życia – nazywa stację i peron z czasów swojej młodości – deptakiem, promenadą, oknem na świat. Stacja była miejscem marzeń, punktem na linii dążącej do cudownej nieskończoności, do której pędziły ekspresy Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Była miejscem przechadzek i schadzek. Jej peron – drobniutkim wycinekiem bezkresnej linii, która kusi i porywa. Był też królestwem Donny Kamelii – tutaj potrafiła skusić i zawładnąć każdym mężczyzną, jeśli tylko zechciała.
Opowiadanie powstało wcześniej, niż słynny „Amarcord” Felliniego, ale nasuwa się skojarzenie bogini naszej miejscowości, o której marzyła cała męska część populacji miasteczka, z „królową” Gradiscą z tego właśnie filmu. Tam przypływał rozświetlony statek, który gromadził wszystkich mieszkańców na nadbrzeżnej promenadzie, u nas czasem (upragnionym przypadkiem) zatrzymywał się, osadzony w miejscu ramieniem bezwzględnego semafora, międzynarodowy ekspres. I tu i tam otwierało się w sercach mieszkańców, obecnych wtedy szczęśliwym trafem na „deptaku”, czy na promenadzie, „okno marzeń”, mała miejscowość zostawała włączona na ten czas – w linię obiegu wielkiego świata.
Każdy z nas ma potrzebę snucia marzeń o lepszym i większym świecie, niż ten, w którym przyszło mu żyć – czasem rzeczywiście w miejscu zapomnianym „od Boga i ludzi”. Stanisław Kowalewski daje nam szansę marzenia, zaprasza nie tylko do podróży geograficznej (jak w szlagierze: „Zabierz mnie błękitnym ekspresem”), ale też do podróży po bezpowrotnej linii czasu. „Donna Kamelia” nostalgicznie wraca do wczesnej młodości Autora, a więc czasów przedwojennych, opisuje wojnę i bezpowrotne odejście świata, którego fascynujące centrum stanowiła piękna kurtyzana – Donna Kamelia. Ale prawdopodobnie i ona marzyła o udaniu się tam, dokąd ją zapraszała linia drogi żelaznej – np. do jej literackiego pierwowzoru – na spotkanie z „La dame aux camèlias”.